Lubaczów: Polsko-Niemiecka wymiana młodzieży

17
fot. lubaczow.pl

We wtorek (31.05) w Urzędzie Miasta odbyło się spotkane młodzieży niemieckiej z Hauptschule im. Lindenkreuz z Manching z uczniami partnerskiej szkoły Publicznego Gimnazjum Nr 2 im. Jana III Sobieskiego w Lubaczowie. Wymiana młodzieży placówkami szkołami trwa od 2000 r. Ten zaledwie kilkudniowy pobyt w wielu przypadkach wystarczył do tego, aby powstały ciepłe, przyjacielskie relacje między naszymi uczniami oraz gośćmi z zagranicy.

Nadrzędnym celem wymiany jest zbliżenie się młodzieży polskiej i niemieckiej poprzez poznanie na płaszczyźnie rodzinnej i szkolnej. Wymiana umożliwiła przełamywanie stereotypów, poznanie i zrozumienie własnych mentalności, dokładając w ten sposób swoja „cegiełkę” w budowaniu wspólnej, silnej i pokojowej Europy. Wymiana ta zmienia niechęć w sympatię i szacunek dla odmienności kulturowej innego narodu. Jednocześnie pozwala rozwijać umiejętności językowe w autentycznych sytuacjach życiowych.

Przyszłość dobrosąsiedzkich stosunków między Polską a Niemcami zależy nie tylko od współpracy na szczeblu rządowym, ale także, a może przede wszystkim od podejmowania inicjatyw regionalnych, do których zalicza się wymiana. Dlatego szkoła ma nadzieję na dalszą współpracę, której celem jest nie tylko kontakt z językiem obcym i przezwyciężanie barier językowych uczniów, ale przede wszystkim pokonanie wzajemnych uprzedzeń młodych Polaków i Niemców, wynikających z różnic kulturowych i obciążeń historycznych.

Źródło: Inf. własna, UM Lubaczów


Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 14 tysięcy naszych obserwujących!

17 komentarze

  1. mam kilka drobnych pytań: czy nasi przyjaciele zza Odry równie chętnie uczą się polskiego, jak my niemieckiego? może u by nich zrobić jakiś konkurs polskiej poezji? a może konkurs „Co wiesz o kraju przyjaciół?”. czy może dalej funkcjonujemy na zasadach: imperium i zaścianek? prosiłbym o rzeczową odpowiedź kogoś, kto jest blisko tych wspaniałych dwustronnych kontaktów.

  2. Odpowiadam na Twoje pytanie, wydaje mi się, że rzeczowo, chociaż akurat nie jestem blisko tych konkretnych kontaktów, ale bezpośrednio tkwię w polsko – niemieckich stosunkach gospodarczych.
    1. Język polski nie jest językiem wybieranym przez niemiecką młodzież jako ich język obcy. Są wprawdzie jednostki, które z różnych względów próbują zdobyć umiejętność posługiwania się naszym językiem ojczystym, ale są to naprawdę wyjątki. Zdziwiłbym się bardzo, gdyby było odwrotnie, bo nie miałoby to żadnego większego uzasadnienia. Prawda jest taka, że językiem polskim mówi dzisiaj około 38 milionów Polaków w Polsce oraz Polonia za granicami naszego kraju. Naprawdę niewiele, żeby inwestować w ten język.
    2. W kwestii „imperium i zaścianek”: Polska nie jest centrum gospodarczym. Polska jest zaściankiem Europy i jeszcze długo tak będzie. Proces demokratyzacji społeczeństwa i rozwoju gospodarczego to proces wielowiekowy, a my mamy za sobą dopiero 22 lata takie procesu. Więc między Polską a Niemcami jeszcze długo będzie obowiązywała relacja zaściankowo – imperialistyczna. To podobnie jak Polska i Ukraina. Traktujesz ich jak partnerów, czy jak zaścianek? Nie chodzi mi o odpowiedź dyplomatyczną …
    Językiem międzynarodowym był, jest i będzie język angielski. Kolejnymi językami ulatwiającymi poruszanie się po światowych rynkach i ogónie komunikację są hiszpański, francuski i niemiecki. Oczywiście znajomość każdego kolejnego języka to wspaniała inwestycja, ale nie każdy jest poliglotą.
    3. Co do wspaniałości dwustronnych kontaktów: Jestem w biznesie od około 7 lat i wiem, jak wyglądają relacje między „partnerami.” Zawsze jest tak, że tam, gdzie ja jestem tym malutkim partnerem, to ja muszę nadskakiwać mojemu większemu partnerowi. Taka sama relacja zachodzi między mną i tymi mniejszymi partnerami. Więc naprawdę nie widzę niczego zdrożnego w tym, że to my uczymy się języka niemieckiego. Naprawdę nie jesteśmy narodem wybranym.

  3. upraszczając wygląda to tak: przyjeżdżają do nas Niemcy, no to wypada coś umieć po niemiecku, żeby ich godnie przyjąć. my wyjeżdżamy do nich, no to znowu wypada, żebyśmy coś po niemiecku umieli, bo na kogo my tam wyjdziemy, na prostaków??? no to nie nazywajmy tych kontaktów „partnerskimi”, „przyjacielskimi” itp. co do Ukraińców – mylisz się bardzo, ja ich traktuję jak równych sobie, może ty masz z tym problem, ja nie. nie mam natury zarozumiałego niemiaszka.

  4. nie jesteśmy narodem wybranym – cóż za epokowe odkrycie!!! chylę czoła. dla mnie partner czy przyjaciel, choćby malutki zasługuje na taki sam szacunek, jakiego dla siebie wymagam od tych wielkich. partnerstwo to nie relacja dupa-język-dupa-język itd. żal mi ciebie.

  5. kolego jaco, podchodzisz to do tego czysto teoretycznie a to pewnie wynika z tego że mało masz doświadczenia z innymi krajami, ludźmi z innych krajów bardziej rozwiniętych, nie mówiąc już o kontaktach bieznesowych gdzie my jesteśmy małą firmą a rozmawiamy z gigantami – jakbyś kiedyś w czymś takim uczestniczył to byś wiedział jak wygląda traktowanie w praktyce małego, biednego człowieka.

  6. wyobrażam sobie, jak wygląda w praktyce traktowanie słabszych przez tych, którzy mają takie poglądy, jak ty. dziwne też, że uważasz, że jeśli czyjeś poglądy różnią się od twoich, to ten ktoś na pewno mało widział, mało wie itd. zapominasz, że dyskusja dotyczyła partnerstwa, ty ją sprowadziłeś do „kontaktów biznesowych”. co do doświadczenia w kontaktach międzynarodowych, pewnie wiele mógłbym cię nauczyć, choć nie jestem pewny czy byłoby warto, bo przecież ty już wszystkiego doświadczyłeś 😉

  7. nie mam ochoty na jałową dyskusję z ekspertami od wszystkiego. niech wam będzie, wszystko wiecie, wszystko już przeżyliście. wasz sukces. ale nie obrażaj mnie kolego piszący pod coraz to innymi nickami, bo to niestety podważa twoją wiarygodność. żyjemy w zupełnie innych światach i mam nieodparte wrażenie, że mój jest normalniejszy. koniec, kropka. dalsze twoje wynurzenia mnie już nie interesują.

  8. Tak się składa, że ja „Luk” i użytkownik „!!!” to dwie różne osoby, to jest do sprawdzenia. Ponieważ jednak potraktowałeś nas jako jedną osobę, poczułem się wywołany do tablicy.
    Nie jestem ekspertem od wszystkiego, wypowiadam się jedynie w tych dziedzinach, w których znam się dobrze lub bardzo dobrze (prawo, biznes, stosunki międzynarodowe).
    Fakt, dyskusja jałowa, bo żeby dyskutować o takich relacjach, trzeba mieć o nich nieco pojęcie. Masz rację Jaco. Żyjemy w innych światach, to prawda. Ja nadskakuję moim zleceniodawcom (czasami są to Niemcy) chcąc ich zadowolić, żeby korzystali z usług mojej firmy. Normalność, do której ja dążyłem, to utrzymanie żony i trójki moich dzieci na godnym poziomie życia, wychowanie ich na mądrych ludzi, umożliwienie im dobrego wykształcenia i zabezpieczenie mojej rodziny na wypadek mojej śmierci. Do tego potrzeba na pewno miłości do rodziny. Ale samą miłością tego nie osiągnę. Do tego potrzeba również pieniędzy. Nie zdobędę ich chodząc z głową w chmurach i czekając, aż ktoś doceni to, że jestem dumnym Polakiem, któremu Niemiec nie będzie pluł w twarz. Ja jestem przedsiębiorczym mężem i ojcem, który dobrze zarabia, ale w relacjach z drugą stroną muszę czasami odgrywać rolę przysłowiowego żuczka. Nie chodzi mi o poniżanie mojej osoby, bo na to nikomu nie pozwalam. Chodzi mi o to, że warunki dyktują ci, którzy mogą sobie na to pozwolić. Mniejszy musi się dostosować. Tak wygląda świat i jeżeli się ze mną nie zgadzasz, to nie wiele widziałeś i nie wiele przeżyłeś.
    Co do stosunków z Ukraińcami: cieszy mnie to, że Ty też traktujesz ich po partnersku. Niestety z moich obserwacji wynika, że my Polacy, szczególnie ci mieszkający przy granicy z Ukrainą, mamy do naszych sąsiadów stosunek bardzo lekceważący.

  9. zwróć uwagę, że odbiegliśmy od meritum. moje zatrzeżenia dotyczyły „partnertwa” w wymianie młodzieży, a nie stusunków w biznesie. zarówno Ty, jak i ten potrójny wykrzyknik wciągnęliście mnie w temat dla Was wygodniejszy. podoba mi się Twoja ostatnia wypowiedź, choć jest również nacechowana lekceważeniem i niegrzecznością wobec oponenta. jesteś pewny, że dyskutujesz z kimś, kto na pewno ma mniejsze doświadczenie od Ciebie? to i jasnowidztwem też się zajmujesz 🙂 to oczywiście żart. życzę Ci szczerze jak najwięcej sukcesów i wypełnienia tego wszystkiego, co sobie założyłeś. a nad umiejętnością dyskusji jeszcze popracuj…

  10. Ani lekceważenie, ani niegrzeczny stosunek wobec Twojej osoby nie był moim zamiarem. Nie to chciałem osiągnąć – przepraszam. Zeszliśmy na temat partnerstwa biznesowego, ale w moim pierwszym poście wykazałem, dlaczego moim zdaniem to my będziemy uczyć się języka niemieckiego, a nie oni naszego. Proces nauki języka jest procesem długotrwałym i uwierz mi, to że Niemcy inwestują w naukę angielskiego, francuskiego czy hiszpańskiego ma swoje uzasadnienie i nie wynika z leceważącego stosunku do nas. Po prostu znajomość języka polskiego nie dla wszystkich oznacza jakiekolwiek profity.

  11. zgadzam się w całości, masz rację. ale sam wiesz, kontakty między różnymi nacjami zawsze nacechowane są sporą ilością wzajemnych fobii, stereotypów, niedomówień, zaszłości, a Polacy mają szczególną cechę znajdowania u innych wad. żeby temu zapobiec, trzeba za wszelką cenę starać się tworzyć w partnerstwie równowagę (trywializując: Ty np. masz dobre auto, mnie nie stać, to nie powinieneś wciągać mnie w dyskusję o samochodach, żebym nie poczuł się gorszy). podobało mi się w wymianie młodzieży pomiędzy Lubaczowem i Jaworowem, że nie drążono sztucznego problemu, czy Polacy powinni uczyć się ukraińskiego, czy Ukraińcy polskiego, tylko postawiono na wspólną naukę języków neutralnych: angielskiego i niemieckiego. obserwuję natomiast kontakty polsko-niemieckie w naszym mieście i powtórzę raz jeszcze to co wcześniej – powinniśmy znać niemiecki, bo jedziemy do nich, powinniśmy znać niemiecki, bo oni przyjeżdżają do nas. to nie rokuje dobrze i w podświadomości tych młodych ludzi tworzy kolejny stereotyp zamiast partnerskich relacji – powinniśmy porozumiewać się po niemiecku, bo to język lepszy, bardziej uniwersalny itp.
    weźmy inny przykład – Węgrzy, naród, który bezboleśnie akceptujemy. jaki język powinniśmy wybrać do kontaktów? jakże mi miło, kiedy widzę, że Węgier usiłuje wybełkotać coś do mnie po „polsku” 🙂 jakże mi miło, kiedy widzę w oczach Węgra sympatię, że ja z kolei próbowałem (nieudolnie) pomadziarzyć, to nas autentycznie zbliża.
    mam znajomego Chorwata, widujemy się rzadko, ale za każdym razem próbujemy zaskoczyć się nawzajem znajomością choćby kilku nowych słów w języku partnera. a ile przy tym ubawu!
    moje, jak się okazało kłopotliwe, pytania wzięły się stąd, że wielu lubaczowskich animatorów partnerstwa polsko-niemieckiego po prostu przegina i wmawia naszym dzieciom, że wypada im mówić po niemiecku, nie dlatego, że to wartościowy język, tylko dlatego, że w ten sposób zostaną zaakceptowani przez niemieckich przyjaciół. niestety, moim zdaniem, tak kreowana „przyjaźń” nie ma prawa przetrwać dłużej niż trwa zorganizowana wymiana.
    nie mam uprzedzeń do Niemców i nie walę przed nimi czołem, dlatego mam w Niemczech przyjaciół. nie mam uprzedzeń do Uraińców i nie śmiałbym ich traktować z góry, dlatego mam przyjaciół na Ukrainie.
    co do relacji biznesowych – powtarzam: zgadzam się z Twoim zdaniem, ale to nie to samo co zwykłe kontakty międzyludzkie.
    przepraszać mnie nie musisz, ja się łatwo nie obrażam, czasem tylko się wkurzam, wtedy słowa wyprzedzają moje myśli. pozdrawiam.

zostaw odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here