Prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Krzysztof Trofiniak zrezygnował ze stanowiska po nieco ponad roku pełnienia tej funkcji. Do tego giganta trafił on z Fabyryki Maszyn Lubaczów.
Jak wskazuje Onet, który jako pierwszy poinformował o rezygnacji, zarówno MON, jak i wojsko od dłuższego czasu postulowały jego odwołanie, choć sprzeciwiała się temu część rządu. Ostatecznie sam prezes zdecydował o ustąpieniu. Już w połowie marca wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz sygnalizował niezadowolenie z działań PGZ:
– MON naciska na to, żeby były terminowe dostawy i nie wszystkie zakłady PGZ się z tych terminowych dostaw wywiązują. MON naciska, żeby była umowa na spolonizowaną wersję czołgu K2. Na razie się tego nie udało osiągnąć – mówił 14 marca.
Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, jednym z kluczowych problemów była nie tylko polska wersja czołgu K2, ale także kulejąca produkcja amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm – istotnej dla bezpieczeństwa i zdolności bojowych Wojska Polskiego. Dymisja Trofiniaka wpisuje się w szerszy kontekst związany z przyspieszeniem realizacji krajowego programu zbrojeń, który wart jest miliardy złotych.
Krzysztof Trofiniak był blisko związany z Hutą Stalowa Wola. W latach 2008-2015 był prezesem zarządu HSW, a w spółce był zatrudniony w latach 1989-2015. Z kolei w latach 2014-2015 był wiceprezesem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, do której wrócił na stanowiska prezesa nieco ponad rok temu. Od 2017 do 2024 roku był prezesem Fabryki Maszyn Lubaczów Sp. z o.o.