TK Niedziela: Mieszkaniec Lubaczowa „Urodzony na nowo”

0
Niedziela

Życie – Boży dar… Każdy ma je tylko jedno. Są jednak ludzie, którzy pewnego dnia rodzą się na nowo. W czerwcu minęły trzy miesiące od tragicznej katastrofy kolejowej, która wydarzyła się pod Szczekocinami. Dla 16 pasażerów była to ostatnia podróż. Niektórzy z poszkodowanych przebywają jeszcze w szpitalach, a przed nimi długa i żmudna rehabilitacja. Są i tacy, których z tragedii wbrew wszelkiej logice wyciągnęła jakaś siła, którzy dostali drugą szansę. 33-letni Daniel Dudziński z Lubaczowa jest przekonany, że tą siłą był Bóg, który po raz drugi dał mu nowe życie – pisze Agnieszka Lorek na łamach Tygodnika Katolickiego „Niedziela” (Nr 23/2012).

O tej katastrofie i jej uczestniku z Lubaczowa pisaliśmy w artykule „Lubaczowianin ranny w katastrofie cudem ocalał! Jechał w pierwszym wagonie!„. W tym, jak całe wydarzenie wspomina i stara się zrozumieć ich uczestnik możemy przeczytać w ogólnopolskim wydaniu TK Niedziela.

– Tego dnia wybrałem się w podróż, której w najczarniejszym scenariuszu nie dało się przewidzieć. Starałem się o pracę w Niemczech, jechałem tam na rozmowę kwalifikacyjną. Przede mną było 1500 km drogi. (…) W Krakowie przesiadłem się do pierwszego wagonu za lokomotywą, zająłem miejsce dokładnie w środkowej jego części, przy drzwiach. Chciałem się zdrzemnąć, ale nie mogłem zmrużyć oka – wspomina Daniel na łamach Niedzieli.

W jednej chwili usłyszał jakieś nieludzkie krzyki, coś leciało mu na głowę, odruchowo podniósł obie ręce, żeby się zasłonić. Nie zapomni, jak przed oczami mignęła mu postać osoby, która siedziała po jego prawej stronie, przy oknie. (…) – To było jak sen, jak film, nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę, tu i teraz, wtedy w ogóle jeszcze nie wiedziałem, o co chodzi. Widziałem, jak jedną osobę dosłownie wyssało przez okno. Tak jakby jakaś potężna siła wyciągnęła ją z przedziału. Nie straciłem świadomości, tragiczne obrazy w ekspresowym tempie migotały przed oczami. Nie czułem strachu, to wszystko działo się zbyt szybko. I nagle uświadomiłem sobie, że jestem uwięziony w zgliszczach wagonu, leżę zakleszczony w jakiejś puszce z żelaza, nie mogę się ruszyć, czuję tylko potworny ból. Jedynie głową mogłem trochę poruszać, spojrzałem na ten dramatyczny obraz, wokół słychać było tylko przeraźliwe krzyki, jęki i błaganie o pomoc. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę, co się stało. Wydawało mi się, że to koniec.

Pełna treść artykułu na www.niedziela.pl


Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 14 tysięcy naszych obserwujących!

zostaw odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here