Fot. Kadr z materiału filmowego Magazyny Ekspresu Reporterów.

Dziennikarze Magazynu Ekspres Reporterów pojawili się w naszym regionie. Ich uwagę zwróciła sprawa 52-letniego Krzysztofa Załuskiego mieszkańca powiatu lubaczowskiego.

Magazyn Ekspres Reporterów to program reporterski Telewizji Polskiej. Dziennikarze poruszają tematy społeczne. Docierają tam, gdzie dzieje się coś ważnego. W ostatnim odcinku, emitowanym 1 lutego, poruszyli sprawę 52-letniego Krzysztofa Załuskiego, który twierdzi, że policjant nie będąc na służbie, w październikowy wieczór 2019 roku, w czasie interwencji przyłożył mu do głowy lufę pistoletu. Padł strzał, a on zaczął uciekać. Wersja zeznań policjanta jest zupełnie inna – jego strzał był przypadkowy, a świadomie strzelał zatrzymany. Jaki faktyczny był przebieg tej sprawy? Sprawdza Dorota Grabowska z Magazynu Ekspres Reporterów.

Materiał filmowy możecie obejrzeć na stronie vod.tvp.pl klikając w poniże zdjęcie.

AH, elubaczow.com


Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 14 tysięcy naszych obserwujących!

5 komentarze

  1. Zdecydowanie staje po stronie zgłaszającego sprawę Pana Krzysztofa. Sam na przestrzeni lat miałem kilka sytuacji z Lubaczowską policją w których to zdecydowanie przekraczali swoje uprawnienia, jestem skłonny powiedzieć, że od transformacji ustrojowej w Lubaczowskiej formacji zmieniło się jedno- dwie pierwsze litery nazwy tej formacji z milicja na policja. W tym komentarzu pobieżnie (zmieniając pewne mało istotne fakty) opowiem o moich przeżyciach z Lubaczowską policją i patologią międzypokoleniową panującą w naszej komendzie. Jestem osobą urodzoną w Lubaczowie w latach między 1990-1995, swoje za uszami mam, w latach szkolnych lubiłem zapalić jointa z kumplami czy urządzić zakrapianą libacje, aczkolwiek nigdy nie byłem jednym z tych młodych gniewnych krzyczących na lewo i prawo hwdp, nie dopuszczałem się rozbojów, kradzieży czy innych wykroczeń z powodu których mógłbym podpaść policji. Jednakże na przestrzeni powiedzmy 5-10 lat niefortunnie miałem okazje kilkukrotnie skonfrontować się z Lubaczowskimi „stróżami prawa” o czym opowiem poniżej. Pierwsza z tych konfrontacji miała miejsce na początku szkoły średniej, wraz ze znajomymi (jeden z nich był synem milicjanta a później i policjanta) delikatnie naruszyliśmy cudze mienie, sytuacja nie była poważna ot szczeniacki wybryk który można porównać do obrzucania okna śnieżkami. Tak czy inaczej sprawa wyładowała na komisariacie gdzie próbowano nam przypiąć większy rozbój dokonany na tej osobie rok wcześniej. Wtedy podłączać tej sprawy na własne oczy zobaczyłem jak działa kolesiostwo w Lubaczowskiej policji, gdy ojciec kumpla uczestnika tego zdarzenia poszedł wszystko załatwić na naszą korzyść flaszką gorzkiej deluxe. Kolejna sytuacja przytrafiła się jakoś trzy lata później, pewnego wieczoru w porze letniej po kilku piwach wracałem z dobrym kumplem do domu, pewnie byłby to zwykły wieczór przeciętnego 18 latka gdybyśmy nie spotkali 2 czy 3 znajomych (raczej z tych młodych gniewnych) którzy wracali w naszym kierunku. Znajomi zdecydowanie wypili tego wieczoru kilka piw więcej niż ja i mój kumpel i idąc razem z nami w tym samym kierunku zaczęli kopać przeróżne elementy infrastruktury miejskiej. Nim zdążyliśmy ujść 300 metrów naszym oczom ukazał się pędzący w naszym kierunku Fiat Ducato ze świecącym kogutem. Młodzi gniewni zaczeli przeskakiwać przez pobliskie ogrodzenia i uciekać gdzie pieprz rośnie, ja i mój kumpel nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia wiec poprostu szliśmy i patrzyliśmy na zbliżający się do nas radiowóz, jeden z tych chuliganów (śmiało możemy ich tak nazwać został z nami). Radiowóz zbliżał się coraz bardziej a ja szykowałem się na nieuniknioną konfrontacje, tego co miało się wydarzyć kompletnie sobie nie wyobrażałem. Gdy tak zwana „suka” znalazła się przy nas wyskoczyło z niej dwóch policjantów w wieku około 30 lat, przygotowani byli jakby mieli rozdzielać kibiców Wisły i Cracovi, w rękach pały, w oczach nienawiść. Jeden z nich był mi znany, pulchny łysy gość, chyba z osiedla Jagiellonów, dzierżył w swojej dłoni komunistyczny artefakt- old schoolową białą pałkę. Nie było czasu na dzień dobry, nie było czasu na wylegitymowanie się, był tylko ból na żebrach i nogach od szybkich uderzeń pałką, 3 minuty później ja, mój kumpel i jeden z młodych gniewnych siedzieliśmy na niewygodnej ławce fiata ducato który wiózł nas do przybytku przy ul. Słowackiego nazywanego komisariatem. Po kilku ciosach w nasze ciała podczas tej krótkiej trasy nadszedł czas na wymianę uprzejmości, policjanci szybko zobaczyli, że mają doczynienia z dwójką ludzi w gruncie rzeczy kulturalnymi i jednym nieokiełznanym chłopakiem, szybko zaczęli żałować zadanych nam ciosów i zapytali co też robimy w takim towarzystwie. Jako, że chcieliśmy spokojnie wrócić do domu kulturalnie zdaliśmy relacje z naszego wieczornego wyjścia na piwo, a mniej okiełznany napotkany przez nas „znajomy” z twardą skórą w tym czasie zaczął rzucać w ich stronę epitety typu „twoja stara”, „chuju” itp. Wtedy samochód zatrzymał się po raz pierwszy, jeden z policjantów wstał i kilkukrotnie uderzył pałką skutego w kajdanki młodego gniewnego. Wyciągną go z paki i tylnimi drzwiami wsadził do mikro izolatki znajdującej się w radiowozie. Później dotarliśmy na posterunek, tam rozpoczęło się spisywanie naszych danych oraz przeszukanie rzeczy osobistych, ja z moim kumplem grzecznie i spokojnie,
    napotkany „znajomy” chyba pod wpływem adrenaliny zaczął wyzywać policjantów jeszcze bardziej, kolejne wyzwiska, kolejne ciosy, zarówno pałkami jak i nogami, kopany był w twarz, żebra. Byłem przerażony, takie sceny znałem tylko z filmów dokumetujących poczynania zomo. Później szybko decyzja starszego policjanta dyżurnego w okolicy 50 który dołączył do nas już na komendzie- cała trójka spędzi noc na komisariacie. Najpierw musieli zabrać nas do szpitala, żeby lekarz orzekł czy możemy bez narażenia zdrowia (o zgrozo) spędzić noc w przybytku przy ul.
    Słowackiego. Ja i mój kumpel jechaliśmy normalnie, nieskrępowani, łobuziak w izolatce i z kajdankami. W pewnym momencie podczas pobytu w szpitali wymienił z nami spojrzenia i z uśmiechem na twarzy pokazał nam, że udało mu się zdjąć kajdanki, na jego nieszczęście zobaczył to jeden ze „stróżów prawa”, zareagował szybkimi trzema ciosami w ciało łobuziaka, kompletnie nic nie robił sobie z obecności lekarza i pielęgniarki, oni też mieli to dalego w poważaniu. Później powrót na komisariat, chwila katowania pyskatego łobuziaka i spać. Rano wypuścili nas do domu, mnie i kumpla z rachuneczkiem za hotel, młody gniewny chyba jeszcze
    miał spotkanie z kryminalnymi i przedstawienie zarzutów. Reasumując chłopak był pyskaty, pewnie należała mu się kara za próbę niszczenia infrastruktury miejskiej, ale policjanci tego wieczoru postawili się w pozycji oskarżyciela i kata. Później wielokrotnie widywałem łysego grubaska z jagiellonow i musiałem patrzeć na jego przebrzydły uśmiech.
    Kolejna sytuacja miała miejsce jakoś rok później, z ekipą znajomych siedziałem na ławce, ot zwykły wieczór zwykłych Lubaczowian, jedna z okolicznych mieszkanek wezwała policję bo głośno, znów podjeżdża srebrne ducato, tym razem jest nas jakoś 5 osób. Policjanci straszą mandatem, byłem trochę wstawiony wiec mówię „Panowie wypiszcie mi za każdego po stówie, ja zapłacę a wy się zawijajcie”, jednego z policjantów trochę to ruszyło i pyta „a co ty taki kasiasty?” Odpowiadam więc „byłem przez wakacje za granicą zbierać owoce i zrobiłem waszą roczną pensje wiec dam se”. To zadziałało jak płachta na byka, zarządali od nas dokumentów, na moje nieszczęście tego dnia ich nie miałem jako jedyny z paczki znajomych. Usłyszałem „No to pojedzie pan z nami, musimy potwierdzić pana tożsamość”, około 5 osób chciało za mnie poręczyć własnym dowodem i potwierdzić kim jestem, ale swoim młodocianym cwaniactwem podpadłem i nie było zmiłuj.
    Na komendzie urażony młody policjant na dzień dobry chwycił za pałkę i pyta „i co kurwo teraz jesteś taki cwany?”, przed ciosami uratował mnie tym razem jeden z obecnych starszych policjantów mówiąc „zostaw znam jego dziadka”. Było blisko bym dostał wycisk jak młody gniewny z poprzedniej historii, tylko za to, że uraziłem uczucia młodego policjanta z pałką.
    Ostatnia historia miała miejsce stosunkowo niedawno, jechałem samochodem zatankować paliwo na jedną ze stacji paliw, w okolicy stadionu zatrzymuje mnie rok czy dwa lata młodszy znajomy (nawet nie wiedziałem, że wstąpił do policji), szybko się wylegitymował i poprosił o dokumenty, znałem go z czasów liceum a przez te lata które minęły od szkoły mój wygląd mocno się zmienił więc gość mnie początkowo nie poznał, miała być rutynowa kontrola, ale nagle zobaczył znajome imie i nazwisko w prawie jazdy i mówi „mordo to ty, nie poznałem, pamietam jak razem paliliśmy trawę w średniej, jedź spokojnie, szerokiej drogi”.
    Ot takie historie pokazujące przeżycia zwykłego chłopaka i to jak działa prowincjonalna służba na która ma chronić i pomagać.

  2. Całkowicie popieram Pana Krzysztofa!
    Dzisiaj dostałem odpowiedź od Policji w sprawie mojej skargi. Komedia
    Musi się zmienić komendant i wice komendantem oraz cały pion
    Wszelkie skargi razem składać do wewnetrznych niech przyjeżdżają do nich zawsze coś znajdą! Za rok zmieni się władza i komendanci też. Poczekajmy spokojnie!!!!!!! Tam nie jeden policjant miał dyscyplinarkę!

zostaw odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here