Rozpoczął się proces trzech braci i ojca oskarżonych o porwanie i bicie 42-letniego mężczyzny

0

Przed Sądem Okręgowym w Przemyślu w poniedziałek (12.09) rozpoczął się proces trzech braci i ojca oskarżonych o porwanie i bicie 42-letniego mężczyzny.

Fot. KPP Lubaczów, arch.
Fot. KPP Lubaczów, arch.

Do zdarzenia doszło 31 marca tego roku. Według aktu oskarżenia sformułowanego przez Prokuraturę Okręgową w Przemyślu, bracia Augustyn B., Janusz B. i Łukasz B. oraz ich ojciec Julian B., działając wspólnie i w porozumieniu, pozbawili wolności Mariusza P. Oskarżeni wciągnęli w centrum Lubaczowa Mariusza P. do busa, skrępowali mu ręce plastikowymi zaciskami, grozili w trakcie jazdy pozbawieniem życia i uszkodzeniem ciała. Ponadto mieli go bić pięściami po głowie i całym ciele oraz wbrew jego woli zawieźli go na teren gospodarstwa rolnego w Lisiach Jamach. Tam w opuszczonym budynku mieli go przykuć do słupa plastikowymi zaciskami. Następnie, jak podaje prokuratura, rozebrali pokrzywdzonego, uderzali gumową i drewnianą pałką po głowie, nogach, tułowiu oraz pięściami po twarzy. Wlewali mu także alkohol do ust i polewali nim całe ciało, grożąc jemu i osobom najbliższym pozbawieniem życia i uszkodzeniem ciała przy użyciu siekiery. Takie działania miały na celu zmuszenie mężczyzny do podpisania oświadczenia o zobowiązaniu się do zwrotu pieniędzy w kwocie 30 tys. zł i przekazania samochodu marki Peugeot 407 na ich rzecz.

W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Przemyślu wyjaśnienia składało dwóch oskarżonych – 40-letni Janusz B. i jego brat Augustyn.

– Na kilka dni przyjechałem do Polski. Dowiedziałem się, że ojcu skradziono samochód, opla i że jest nagranie z monitoringu, na którym widać, że to Mariusz P. dopuścił się kradzieży. (…) Z braćmi mieliśmy jechać do Norwegii do pracy. Dzień przed wyjazdem pojechaliśmy na zakupy. Nie mogliśmy zaparkować, nie było miejsca. Wtedy zauważyłem Mariusza P. Zatrzymaliśmy na chwilę auto i ja powiedziałem do niego, że musimy pogadać. Wsiadł do samochodu. Powiedziałem mu, że chodzi o skradzionego ojcu opla. Zapierał się, że to nie on. Gdy powiedzieliśmy o monitoringu, chciał, aby go zawieść do domu, gdzie znajdował się laptop z nagraniem. Zobaczył film, nadal się wypierał, stał nerwowy, doszło do szamotaniny. Po uspokojeniu zobowiązał się zwrócić samochód, a mnie dług. Później odwieźliśmy go do Lubaczowa – relacjonuje zeznania Janusza B. portal nowiny24.pl.

Taka wersja wydarzeń jest całkowicie odmienna od składanych wcześniej zeznań, w których Janusz B. mówił, że sam był w banku w Lubaczowie i że sam wrócił do Lisich Jam. Także drugi z oskarżonych, 42-letni Augustyn B. zmienił swoje wyjaśnienia. Najpierw, przed prokuratorem tłumaczył, że 31 marca cały czas był w domu i opiekował się 3-letnim dzieckiem, a w sądzie przedstawił wersję wydarzeń podobną do chwilę wcześniej opisanej przez swojego brata. Oskarżeni oświadczyli, że chcą wypłacić pokrzywdzonemu solidarnie, łącznie 20 tys. złotych, a Janusz B. darować wcześniejsze długi, jako zadośćuczynienie za zaistniałe zdarzenie.


Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 14 tysięcy naszych obserwujących!

zostaw odpowiedź

Please enter your comment!
Please enter your name here